logo bożena bieleniewicz vedic art
Szukaj

Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że jakieś zdjęcie zamieszczone przez kogoś na FB zmieniło Twoje życie?

Jest 12 marca 2015, godz. 22:10

Przeglądam FB, szukając nie wiem czego. Potykam się o zdjęcia i filmiki z kotkami… Mnóstwo kotków… i inne takie tam bezwartościowe posty.
Nawet nie zastanawiam się dlaczego to robię… samo przychodzi, wciąga, zabiera czas… Potem zła jestem sama na siebie, że tyle czasu zmarnowałam.

Ale tego wieczoru jedno zdjęcie zatrzymuje mnie na dłużej…
Na zdjęciu kilka kobiet z obrazami…
Abstrakcje, żadne realistyczne malarstwo.

*

Coś dotyka mojej duszy… Jakaś tęsknota…, uśpione marzenie? Tak! Marzenie by malować! Odnajduję szybko skąd to zdjęcie… Warsztaty Vedic Art. Co to jest w ogóle?! … Gdzie? Ojej!
Na drugim końcu Polski. Ponad 600 km od miejsca gdzie jestem.
Koszt? Naprawdę duży! Kiedy? Już zaraz – w kwietniu.
Szybka decyzja – jadę, muszę! Chcę malować! Malować intuicyjnie. Tak zupełnie z wyobraźni. Zawsze marzyłam o tym ale… nie było czasu…
Prawie 40 lat temu, w czasach licealnych trochę malowałam… Dziś mogę powiedzieć, że wtedy raczej kopiowałam dzieła mistrzów albo naturę. Żeby namalować obraz tak całkiem z wyobraźni – było dla mnie niewyobrażalne! A teraz mogę się tego nauczyć!

*

Moja decyzja żeby tam jechać – nie podoba się najbliższym.
Bo daleko, bo duży koszt, bo powinnam być w domu.
Jednak jadę tam. Mój upór jest ponad wszystko.
Czuję, że muszę, coś mnie tam ciągnie…

*

Pierwszy dzień zajęć. Czekam kiedy się zacznie…. Oczekiwanie przedłuża się… Nareszcie! Jakieś wprowadzenie, dwa ćwiczenia w ołówku i maluję farbami… Tak, maluję!!!
Szaleję na dużych formatach!!! Nie myślę o tym, że te obrazy będę musiała zabrać ze sobą. Cztery dni warsztatów i kilka obrazów! Co teraz? Jak je zabiorę do domu? Jak je spakować?
Zabezpieczyć, są jeszcze trochę wilgotne. A do domu ponad 600 km. Jest niedziela. Żadnych sklepów w pobliżu. Wybieram się na poszukiwanie kartonów. Udaje się. Wlokę wielkie kartoniska, żeby spakować te moje stworzenia.

*

Problem jest też z transportem. Nie mam samochodu. Pociąg, autobus… – nie po drodze. Może „Bla bla car”? Chociaż do połowy drogi a dalej już pociągiem…. Udaje się!
Pewien sympatyczny student zabiera mnie. Uff, co za ulga! Przyjeżdża pod wskazany adres. Są już w aucie dwie pasażerki i trochę bagaży.
… ale… ojej! Jak wcisnąć do auta te ramy? Próbujemy na różne sposoby. Przepakowujemy bagaże. Jedziemy zapakowani na maxa, z zasłoniętą tylnią szybą. Ale jedziemy!

*

(fragment rozmowy)
– A Pani to jest malarką? – młody kierowca pyta
– e.. a.. mh, no nie, nie jestem, tylko na takie warsztaty przyjechałam
– Ale to fajnie jest mieć taki prawdziwy obraz, nie jakąś kopię…
– Jeśli chcesz – to ci dam – rzucam podchwytliwie
– Naprawdę?! Niemożliwe! Pani mi chce dać taki prawdziwy obraz?!
– Tak, i za podróż też zapłacę, żebyś nie myślał, że obrazem chcę zapłacić
– Ale jestem szczęściarzem!
– Ale ty jeszcze tego obrazu nie widziałeś… – dodaję
– Nieważne! Czuję że go chcę. Naprawdę mi go Pani da?

*

Dojeżdżamy do celu, jest już ciemno. Wyciągam z pudla największy z obrazów i daję chłopakowi.
Z wdzięcznością, że przywiózł mnie i moje warsztatowe stworzenia.

*

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że zrobiłam coś, co wprawiło w ruch to całe moje malowanie. Że od tamtego momentu zmieniło się moje życie.

*

Dziś jestem już nauczycielką Vedic Art. Prowadzę warsztaty i maluję. Dziś wiem, że wszystko jest możliwe, że życie może się zmienić od jakiegoś zdjęcia zamieszczonego przez kogoś na FB.

Bożena Bieleniewicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *